Dawny Gdańsk

Nie-dawny Gdańsk - stan wojenny-wspomnienia

scandik - Wto Gru 12, 2006 7:27 pm
Temat postu: stan wojenny-wspomnienia
Jutro będziemy mieć kolejną rocznicę wprowadzenia stanu wojennego.
Czy był on słusznie wprowadzony czy też nie-w tym temacie jest to nie istotne.

Jakie macie wspomnienia z tamtych czasów?
Ile mieliście lat ?

Myślę że warto o tym napisać, wszak jest to najświerzsza historia i byliśmy świadkami tamtych wydarzeń.

Ja pamiętam ( miałem wtedy 9 lat ) że nie było rano teleranka ( skądś znam ten tekst :hihi: ), orędzie Jaruzelskiego nadawali w radiu, pamiętam jak moja Mama mocno mnie wtedy przytuliła.... W domu była grobowa atmoswera.... Pamiętam że Ojciec wtedy strajkował.

Późniejsze dni stanu wojennego to gigantyczne kolejki w sklepach. Pamiętam jak stałem po mięso w nocy na zmianę z rodzicami.

No i oczywiście pamiętam gaz łzawiący-jak były zadymy w Gdańsku ( mieszkałem wtedy na Przymorzu ) to przy dobrych wiatrach dolatywało trochę gazu.

Ech.... to były wtedy czasy.....

Corzano - Wto Gru 12, 2006 7:59 pm
Temat postu: Re: stan wojenny-wspomnienia
scandik napisał/a:
Jakie macie wspomnienia z tamtych czasów?

Ja miałem 7 lat i pamiętam tylko wigilię Bożego Narodzenia, kiedy to panowie z pałami staranowali drzwi naszego mieszkania i wywlekli mojego ojca. Mieliśmy smutne święta. Niestety to jest jedyne wspomnienie. :II

knovak - Wto Gru 12, 2006 7:59 pm

Parszywe czasy, obrzydliwe czasy, a czkawka po nich pozostała do dzisiaj :II
Wczoraj emitowano w teatrze telewizji "Norymbergę", kto to oglądał ten zrozumie o co chodzi...

I jeszcze cytat z Bartoszewskiego, po którego też przyszli i mówili "jest pan internowany", żona w krzyk "co to ma znaczyć' a on jej na to: "No co Ty, nie słyszałaś o Dachau?"

adpo6 - Wto Gru 12, 2006 8:07 pm

Ja dzwonie do mojego kuzyna który mieszkał w Rumi i chce się umówić na granie na "komputerze ZX SPEKTRUM :lol: " i kuzyn mówi, że nie może spać bo od rana CZOŁG GRZEJE SILNIK pod oknami, a tu w słuchawce odzywa się jakiś facet i mówi "PROSZE ZMIENIĆ TEMAT" podsłuchiwali kazdego :evil:
stanalex - Wto Gru 12, 2006 10:11 pm

Studiowałem wtedy zaocznie na UG.Rano stwierdziłem,że radio się spieprzyło.Odpaliłem swojego fiata i nieświadomy jak dziecko ruszyłem na ranne niedzielne zajęcia.Na ulicach pusto.Przy Bramie Żuławskiej zatrzymały mnie dwie dziewczynye wracajace z jakiejś balangi,"w stanie" ale świadome i przestraszone, z prośba żebym je zawiózł na Przymorze "zanim zaczną strzelać".Zrobiłem oczy jak pięciozłotówki z rybakiem.Jaki stan wojenny??? Dojechaliśmy bez przeszkód - tylko jakoś pusto.Na zajęcia w Sopocie dotarło tylko kilka osób.Nikt nic nie wie...Wróciłem do domu a tu wezwanie - koleje zostały zmilitaryzowane, natychmiast stawić się w pracy.Teraz dopiero zobaczyłem kolejny replay generała...Jeśli ktoś powie, że od niedzielnego rana były czołgi i blokady na głównych ulicach Gdańska to...widział inaczej.
danziger - Wto Gru 12, 2006 11:06 pm

Ja w momencie wprowadzenia stanu wojennego miałem niecałe 4 latka, więc pamiętam tylko jakieś migawki, i to zapewne z późniejszego okresu stanu wojennego, a nie z pierwszych tygodni, miesięcy czy nawet lat.
Oczywiście nic z tego wszystkiego nie rozumiałem - z jednej strony udzielał mi się strach rodziców, ale z drugiej fascynowało mnie wojsko i milicja. Nie rozumiałem dlaczego mama odciąga mnie od czołgu (na przykładzie pomnikowych T34 wiedziałem, że do każdego, a w każdym razie do większości czołgów da się wejść od spodu, a to było przecież fascynujące :^^ ), na widok zomoli, którzy mieli przyłbice, tarcze i coś w rodzaju mieczy, pytałem czy to rycerze (tata mówił: "nie synku, wręcz przeciwnie" :hihi: ).
W którymś tam roku stanu wojennego, gdy zatrzymała nas drogówka darłem się na całe gardło (bo nikt mi nie odpowiadał, tylko uciszali) "czy to ta dobra milicja?" (rodzice tłumaczyli, że nie każdy milicjant jest zły - niektórzy przecież łapią złodziei itd :hihi: )

scandik - Wto Gru 12, 2006 11:43 pm

Cytat:
gdy zatrzymała nas drogówka darłem się na całe gardło (bo nikt mi nie odpowiadał, tylko uciszali) "czy to ta dobra milicja?"


Ha,hahaha od razu skojarzyłem sobie to z Niemcami - NRD dobrzy niemcy, RFN źli niemcy :)

syrenka - Wto Gru 12, 2006 11:46 pm

knovak napisał/a:

I jeszcze cytat z Bartoszewskiego, po którego też przyszli i mówili "jest pan internowany", żona w krzyk "co to ma znaczyć' a on jej na to: "No co Ty, nie słyszałaś o Dachau?"

Z książki czy z radia? Wczoraj skońńczyłam czytac jego "Wywiad rzekę".

Ja nie mam prawa nic pamiętać.
Miałam dokładnie 2 tygodnie życia, ale i tak się śmieją ze mnie, że mogę wystąpić o prawa kombatanckie - moja mama przez cały stres nie mogła mnie karmić...

Mój ojciec pracował wtedy na kolei. Właśnie w nocy z 12/13 grudnia. Po pracy został wraz z kolegami zatrzymany na dworcu, że niby w stan gotowości ich postawiono. O co chodziło dokładnie - nikt nie wie. Zwolnili ich po paru(nastu) godzinach - na szczęście, bo matka by mi pewnie oszalała z nerwów :| [/b]

villaoliva - Sro Gru 13, 2006 12:45 am

adpo6 napisał/a:
Ja dzwonie do mojego kuzyna który mieszkał w Rumi i chce się umówić na granie na "komputerze ZX SPEKTRUM :lol:
Ten komputer pojawił się dopiero na rynku w 1982 :wink:
gargoyle dfl - Sro Gru 13, 2006 6:19 am

Mialem 10 lat ,pamietam tylko jak z Moreny szlem :hihi: z sankami na ktorych lezal tornister z ksiazkami do Wrzeszcza do domu ciotki ,zeby w poniedzialek rano bylo blizej do szkoly.Nie pamietam tylko czy to byla ta niedziela czy moze kilka niedziel pozniej?A i jeszcze pamietam jak juz ruszyly tramwaje to z ciocia szlismy wujkowi zaniesc papu na wezel Kliniczna po godzinie policyjnej ,te pustki na ulicach ...
knovak - Sro Gru 13, 2006 7:30 am

syrenka napisał/a:
knovak napisał/a:

I jeszcze cytat z Bartoszewskiego, po którego też przyszli i mówili "jest pan internowany", żona w krzyk "co to ma znaczyć' a on jej na to: "No co Ty, nie słyszałaś o Dachau?"

Z książki czy z radia? Wczoraj skońńczyłam czytac jego "Wywiad rzekę".

"Trójka" w piątek rano. On jest niesamowity...

"Trójki" też słuchałem w tamtą noc, audycja stereo - o północy radio "się zepsuło" i "Trójka" przestała nadawać aż do 1 kwietnia następnego roku.
Miałem 15 lat, chodziłem w wojskowych butach i zaraz na początku stycznia dowaliła się do mnie na dworcu w Gdyni żandarmeria - ledwo mi się udało wcisnąć, że to buty ze sklepu myśliwskiego... :II

kwidzin - Sro Gru 13, 2006 9:17 am

Byłem wtedy radosnym pięciolatkiem, mało z tego rozumiałem, ale coś tam utkwiło w pamięci dzieciaka. Pamiętam, że "zmobilizowano" moją mamę, pracującą wtedy na poczcie dworcowej i jej długie nieobecności w domu. Ojca pracującego w niedzielę. Pamiętam strach dziadka Sybiraka, przed wejściem "Ruskich" i rozmowy, w których nie pozwalano mi uczestniczyć. Słyszałem, że ktoś z bliskich dostał pałą koło dworca. Kojarzę skota, stojącego u "wrót Olszynki" przy SP59 i towarzyszących mu panów z papierosami, który wywoływał nie lada sensację wśród miejscowych chłopaków. Pytałem wtedy, mamo czy to wojna? Najbardziej utkwiły mi w pamięci sceny, kiedy to będąc "na przechowaniu" w biurze u mojej babci, pracującej w Żłobku nr 8 przy ul. Szerokiej, przypadkowo byłem świadkiem zadymy.
syrenka - Sro Gru 13, 2006 9:32 am

knovak napisał/a:

Miałem 15 lat, chodziłem w wojskowych butach i zaraz na początku stycznia dowaliła się do mnie na dworcu w Gdyni żandarmeria - ledwo mi się udało wcisnąć, że to buty ze sklepu myśliwskiego... :II

Chylę czoła przed inwencją :D
A Bartoszewski niezwykły. Książkę polecam!!!

Anna B. - Sro Gru 13, 2006 10:32 am

W noc w którą Jaruzelski ogłosił stan wojenny byłam na weselu
u własnego wujka.Było wesoło jak to na weselu:
dorośli bawili się w jednym pokoju dzieci szalały w drugim.
Gdy poszedł komunikat zabawa ucichła i atmosfera się popsuła.
Trzeba było szybko wracać do domu.Z racji tego że wujek był świeżo po ślubie
dostał chyba coś na zasadzie kartki dla młodych małżeństw(może się mylę
ale nie wiem jak to się dokładnie nazywało bo mówiano na mm-ka)
którą to odstąpił mojej mamie a ona wtedy przez ponad miesiąc była
zapisana w kolejce po segment do pokoju.
Pamiętam czołgi wyjeżdzające z koszar które w nocy spać nie dawały,
pamietam wujka który po godz policyjnej uciekał lasem do swojego domu,
ludzi uciekających przed panami w mundurach z pałkami w ręku.
Wiosną mama wywiozła mnie i moje rodzeństwo do Nowego Dworu
więc przez rok jakby wielkie zamieszki mnie ominęły.
Tam nie było tak głośno jak tu w Gdańsku.
Gdy mama pisała listy do koleżanki która tu została
to pamiętam że w odpowiedzi przychodziły listy w rozerwanej kopercie
zaklejonej taśmą.Potem po powrocie mam przed oczami
kolejki po wszystko na kartki np.na kawę która nam dzieciom
też się należała :roll: i staliśmy po nią w kolejce a pani ekspedientka
mieliła ją na miejscu w ogromnym młynku
ale i pomarańcze na święta pamiętam :hihi: Jak je rzucili do sklepu
cały blok sąsiadów zleciał się do sklepu a i tak nie wszyscy dostali.
A lista kolejkowa jak krążyła po mieszkańcach kto w jakiej kolejce
i w jakich godz stoi.Wtedy jakoś ludzie się potrafili zorganizować
i każdy sobie pomagał jak potrafił.
Z tamtych czasów wszystko mi się kojarzy z kolejkami i kartkami.
O i jeszcze ze słonym masłem które ojciec w dużym kawałku przynosił
ze stoczni a mama przechowywała je potem w zimnej wodzie.
No i pamiętam mojego niemądrego ojca który zabrał mnie i dwójkę
młodszego rodzeństwa do Gdańska na "spacer"gdzie przeżyłam szok
bo widzieliśmy jak na wysokości placu trzech krzyżu milicja biła pałami ludzi.
Miałam wtedy jakieś7-8lat a pamiętam to do dziś bardzo wyrażnie.
Gdy się mama dowiedziała gdzie nas zabrał krzyczała jak oszalała.
Była milicja,ormo,zomo...Mama zawsze się bała czy nie wpadną do nas
do domu i nie zrobią krzywdy.Szczególnie bała się o swoich braci
którzy wtedy byli bardzo młodzi.

Piotr A. - Sro Gru 13, 2006 10:56 am

W tym czasie pracowałem w Zarządzie Regionu NSZZ "S" w Gdańsku. Wieczorem 12 grudnia drukowaliśmy z kolegami na sitodruku kalendarz na 1982 r. Okładkę przykleiliśmy do szyby - nasze okno wychodziło na Dom Towarowy - wisiała tam prawie rok. Przerwaliśmy około 22:00, z trudem wróciłem do domu - puste ulice. Rano obudził mnie hałas, pod oknami jechała kolumna milicji. Znając historię mojej rodziny z dawnych lat, zapakowałem karton "Carmenów", zapasową bieliznę, szczoteczkę do zębów i "wyszedłem w Polskę". Do domu już nigdy nie wróciłem. Pamiętam fobię wśród pracowników dawnego Zarządu Regionu. Kto jest kapusiem?, kto donosi? Zupełnie jak wśród rządzącej Siły Przewodniej. W stanie wojennym żona siedziała (krótko) drukowałem ulotki, razem z Nią i Przyjaciółmi. Myślę że wielu ludzi wspomina sta wojenny nienajgorzej. Nic dziwnego. Oni wtedy mieli 25 lat mniej !!! I na koniec, nikt o nas nie pamięta. To już jest inna pani "S".
Marek1024 - Sro Gru 13, 2006 11:32 am

Witam,

W tamtych czasach mieszkałem w Bydgoszczy. Miałem prawie 7 lat i chodziłem do 1 klasy szkoły podstawowej. Mieszkałem w blokowisku Kapuściska niedaleko słynnych zakładów chemicznych "Zachem". Rodzice pracowali w "Zachemie" na zmiany, po ogłoszeniu stanu wojennego musieli dostać specjalne przepustki, żeby chodzić po ulicy po 22:00. ZOMO kontrolowało je po kilka razy po drodze do pracy.

Wojska na ulicach nie było, były oddziały milicji ZOMO (MO to skrót od "Mogą Obić", ORMO to skrót od "Oni Również Mogą Obić", ZOMO to skrót od "Zawsze Oni Mogą Obić") :hihi: . Ojciec kolegi z klasy był komendantem posterunku MO na naszym osiedlu, dzięki temu mieliśmy w poniedziałek w klasie jakieś newsy.

W sobotę 12 grudnia jako nocny Marek :haha: oglądałem z mamą telewizję. Około północy w telewizji zaczęła "lecieć kasza" (chyba nie dali obrazu kontrolnego). Ponieważ 20 stopień zasilania był raczej często, więc nie skojarzyliśmy tego z działaniem wrogich sił. Telefonu nie mieliśmy, więc nie wiedzieliśmy o niczym.
Przemówienie generała widziałem rano (zamiast teleranka), ale nic z tego nie zrozumiałem. Myślałem, że jakaś wojna, ale nie mówili z kim.

Święta były smutne ...

Pozdrawiam,
(nocny) Marek

danziger - Sro Gru 13, 2006 12:23 pm

Marek1024 napisał/a:
ZOMO to skrót od "Zawsze Oni Mogą Obić"

Zwłaszcza Oni Mogą Obić :%
:wink:

Marek1024 - Sro Gru 13, 2006 12:27 pm

Danzi,
Zwłaszcza to siada na parapecie :hihi:
Ale może masz rację, jak miałem 7 lat to łatwiejszym dla mnie wyrazem było "zawsze" niż "zwłaszcza" :hmmm:
Dosyć blablania, bo nas moderator uciszy.
Pozdawiam,
Marek

janak - Sro Gru 13, 2006 1:30 pm

Ja miałem wtedy dwanaście lat, sam stan wojenny zastał mnie i mamę w Bydgoszczy, gdzie byliśmy w odwiedzinach u cioci. No i tutaj muszę wpisać ten tekst, że „nie było teleranka”, ale taka była prawda, wtedy były tylko dwa programy, a niedziela bez teleranka to była niedziela stracona ;). Telewizor śnieżył, więc wujek poszedł sprawdzać antenę, no i nagle wyskoczył generał ze swoim wystąpieniem (pytaliśmy się czemu stan wojenny?). Później z kuzynem siedzieliśmy przed oknem i z wysokości siódmego piętra liczyliśmy transportery i inne wozy milicyjne, które jechały do centrum Bydgoszczy. Pamiętam było strasznie zimno i było dużo śniegu, po południu wróciliśmy do siebie, czyli do Karsina (można było jeszcze jechać bez przepustek. No i rozpoczęły się przedłużone ferie świąteczne. Jednym ze skutków stanu wojennego było to, że wujek który miał pójść do rezerwy jesienią, musiał jeszcze być w wojsku ponad pół roku (a wojsko wtedy trwało dwa lata, marynarka nawet trzy – mój kuzyn miał taką „przyjemność”, dzisiaj trwa ile? – pół roku?).
danziger - Sro Gru 13, 2006 1:51 pm

Marek1024 napisał/a:
bo nas moderator uciszy.

Eeee, chyba tego nie zrobi :hihi:

scandik - Sro Gru 13, 2006 2:01 pm

Cytat:
ZOMO to skrót od "Zawsze Oni Mogą Obić")


ZOMO- Zdziczałe Oddziały Milicji Obywatelskiej :hihi:

Marcin - Sro Gru 13, 2006 2:50 pm

13 grudnia miałem 6 lat (chociaż kilka tygodni później miała strzelić mi jedna wiosna więcej :wink: ) i uczęszczałem do tzw. "zerówki".
Tak jak większość rówieśników pierwszym skojarzeniem na hasło "stan wojenny" - będzie brak Teleranka i zamiast niego jakiś gadający w telewizorze generał w okularach. ;) Panie Jaruzelski, ówcześni kilkulatkowie nie wybaczą tego Panu nigdy... :hihi:
Nie zapomnę także kolumny czołgów jadących Kołobrzeską, obserwowanych zza firanki; gorączkowego ukrywania przez tatę różnych ulotek, gazetek, wydawnictw, zdjęć i kaset magnetofonowych (i innych pamiątek sierpniowych gdy tato strajkował). Pamiętam doskonale gaz na ulicach i piekące oczy...

Pierwszego albo drugiego dnia Świąt rodzice ulitowali się nad dwoma przemarzniętymi żołnierzami przy koksowniku nieopodal naszego bloku i zaprosili ich na świąteczne śniadanie. Pamiętam, że byli przestraszeni ówczesną sytuacją, opowiadali o przypadkach dezercji w czasie stanu wojennego i co najważniejsze dali mi do zabawy pewien metalowy przedmiot - AK47 :wink: :mrgreen: .

I jeszcze jedno skojarzenie... Rodzice wcześnie nauczyli mnie czytać i pisać - i jako "zerówkowicz" posługiwałem się długopisem sprawnie. Pamiętam w jakie przerażenie wprowadziłem rodziców, gdy zobaczyli moje rysunki-malunki upstrzone napisami (z rozmów które słyszałem w domu): WRONA SKONA; WRONA ORŁA NIE POKONA... :hihi: :mrgreen: Po tym wydarzeniu odbyto ze mną poważną rozmowę podczas której tłumaczono mi bym na zajęciach plastycznych w zerówce lepiej nie wzbogacał słownymi komentarzami swoich prac.

I kilka zdjęć z domowego archiwum.







jayms - Sro Gru 13, 2006 8:52 pm

A dla mnie tak naprawdę stan wojenny rozpoczął się w 1980 roku.Miałem wtedy 7 lat a mój tata pracował w Stoczni Gdańskiej im.L..Pamiętam jak na niego czekałem,ale on nie wracał bo strajkował.Nigdy nie zapomnę momentu gdy wracaliśmy z mamą i siostrą wieczorem z kościoła i zobaczyłem w naszych oknach światło.Krzyknąłem do mamy,że tato wrócił ale mama powiedziała :"nie synku to tylko światło lamp odbija się w szybach".Ja do końca wierzyłem ,że ojciec będzie w domu.Niestety nie było go.To rozczarowanie ,ten smutek czuję do dzisiaj.Mój tata uciekł ze stoczni gdy komuchy wjechały na jej teren.Nie długo jednak cieszył się wolnością,bo pewnej nocy przyszli funkcjonariusze SB i zabrali go z domu.Na dołku pałami zmasakrowali mu plecy,przestawili kręgosłup...nigdy nie widziałem takich wiekich krwiaków.Właściwie to wszystko co pamiętam z tamtego okresu,a do dzisiaj pozostał mi straszliwy uraz do wszelkiej maści "czerwonych kolorów".
Hochstriess - Sro Gru 13, 2006 10:34 pm

Ja bylam mlodszą nastolatką.Serdecznie gdzies mialam teleranek i cala wojne.Z terrarium uciekl i przepadl gdzies moj chomik- to bylo najgorsze wydarzenie tej niedzieli.Pozniej widzialam znerwicowana matke,ktora w koncu uciekla z domu z malym dzieckiem (moja siostra) do Babci.U Babci jak to u Babci-ciasto na stole i rozmowy po niemiecku,zeby dzieciary nie rozumialy.Ja cieszylam sie z powodu zamkniecia szkoły-taka laaaaaba!Ojciec na niekonczacym sie dyzurze,ale i tak wiecznie siedzial w szpitalu,wiec co?.Czołgi nie robily jakos na mnie wrazenia, w koncu człek sie napatrzyl na roznych pancernych a Dom znajduje sie w okolicy koszar.Wszelkie rozmowy o polityce,strachu,wojnie odbywaly sie przewaznie po niemiecku-zeby uchronic od stresu małolaty.Tyle o niedzieli.
Pozniej stan wojenny kojarzyl mi sie z godzina milicyjna i podwojnym zyciem-oficjalnym i domowym.Czasem slyszalam o "rozruchach", przewaznie jednak o wyjazdach "na stałe".
No i paczki.Babcia Edith słała nawet mąkę i makaron ;-)

Wrzeszczak - Sob Gru 16, 2006 3:39 pm

Bylem na ostatnim roku studiow, z dala od rozgrywajacych sie wydarzen.
Slawna sobote spedzilem z kolegami przy piwie w Rosie (kto ja jeszcze pamieta?). Po powrocie do Wrzeszcza zmuszony bylem polozyc sie spac stosunkowo wczesnie.
Niedzela - z bolem glowy wstalem (rodzice jeszcze spali) aby zdazyc na msze na dziewiata. Ulice puste, Dzielnica pograzona we snie - droga wiodla skwerem kolo Wiazowej, potem Ksiegarnia Naukowo-Techniczna, Brzozowa na Czarna. Pod Sterem (tam miescila sie Komisja Krajowa NSZZ) stalo kilka milicyjnych furgonetek i krecili sie jacys ludzie - tam zawsze sie cos dzialo i wydawalo sie to rzecza normalna. Msza minela spokojnie (pewnie podsypialem), kazanie mial chyba sp. ks Florkowski. Na koniec Boze Cos Polske, ale to nic nadzwyczajnego bo " ojczyzne wolna racz nam wrocic Panie" spiewano tam prawie co tydzien.
Wracam do domu - obudzeni rodzice obwieszczaja nowine (ojcu w nocy komuna przerwala w polowie ogladanice Kina Nocnego na dwojce). Kac przechodzi mi momentalnia. Dzwonie do narzeczonej (telefony jeszcze dzialaly) - wscieka sie, ze zerwalem ja z lozka z tego powodu.
Zaczal sie stan wojenny. Z przykroscia stwierdzam, ze ani razu nie sprawdzono mi nawet na ulicy dokumentow mimo, ze nie raz szwedalem sie w czasie "godziny milicyjnej" (oczywiscie z bardziej przyziemnych niz polityczne powodow). Ale mowiac szczerze, staralem sie byc w domu przed 20-ta - wreszcie mialem czas na pisanie pracy.
A za oknami - jak mowia poeci i kombatanci - " rozgrywala sie historia"


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group